Białowieża – powrót do domu

Białowieża.
Oddech przeszłości. Ziemie od zarania dziejów przesiąknięte naturą, prawdą, magią. Jeśli choćbyś jeden raz przekroczył próg Puszczy, do końca życia nie zapomnisz momentu, w którym poczułeś jej mowę.

I mnie w towarzystwie przyjaciół, ludzi mieszkających właśnie na tych ziemiach, nie tak dawno dane było po raz pierwszy w życiu udać się w te lasy. Cuda! Miejsca mocy, które inaczej nie mogą być nazwane, bo słów nie znajduję, natura nie poruszona zębem cywilizacji i pomruki odwiecznej pamięci tej Ziemi, której historia jest znacznie większa niż może się nam wydawać. Zaledwie kilka dni, i jak się domyślacie, o kilka dni za mało aby do końca poczuć się szczęśliwym, mogliśmy poznawać magię, energie, które otaczały nas dokoła.

Zostałam zaczarowana zapachem tych ziem, zaczarowana pamięcią tej ziemi, bo na pewno wiecie, że ziemia zapamiętuje wszystko. Każdy byt, każde wydarzenie. Jeśli tylko umie się z niej czytać, macie otwarta księgę, która nie ma końca.
Wszystkie moje zmysły pracowały nieustannie, ciągle, na zmianę, jak w wielkim wirze, którego nie można zatrzymać. Z energii w energię, z odczucia w odczucie, płynnie i zmiennie, nie miałam sama siebie końca.

Czas się zatrzymał, nie istniał, bo czymże jest czas? Jakieś minuty czy godziny, przestały istnieć. Pobiegłam zmysłami prastarymi jak pierwsze ruchy energii naszego świata w przestrzeń zamkniętą w tych lasach. Kiedy dotykałam ziemi, a ona pięknie opowiadała swoją i moją z nimi związaną historię – nic poza nami nie istniało. Nie było barier, które sami sobie stwarzamy, nie było podziału – stałyśmy się jednością. Dialog dwóch, nie boję się tego powiedzieć – istot, jak zawieszenie w przestrzeni. Ciepło, które biło w moją dłoń, kiedy dotykałam z wielką czułością ziemi pod moim dawno zapomnianym w tym świecie domem, śmiech i radość z powrotu tam, gdzie być powinnam – kładzie się do tej pory tak wielką czułością na mojej duszy, że przestaję oddychać. I świadomość, że to szczególne miejsce dla mnie kiedyś chroniło i dawało życie. To miłość, miłość do ziemi która nas tworzy.

Kiedy z taką czułością dotykała mojej dłoni, czułam wibracje i odpowiedzi na zadane pytania, i drżenie pod przemieszczającymi się żubrami , panami tych ziem. Magia, miłość i piękno.
I wierzcie mi, tak trudno odejść kiedy odejść nie chcemy….

Tak działają zmysły, które możecie w sobie obudzić, aby zaczęły żyć.

Gospodarze Bogusia Czarkowska oraz Tomasz Onikijuk, którzy opiekowali się nami, którzy zabierali tam gdzie powinnam się znaleźć, dali początek pięknej historii, która – mam wielką nadzieję – będzie miała ciąg dalszy. Zabrali nas na nocleg w tej dziczy, rozpalili ognień z którego biło wyjątkowe ciepło. Inne, zjawiskowe. Bo będąc wśród przeplatających się duchów lasów, natury, nie może być taki sam ogień jak w zwykłym miejscu. Tyle radości sprawiło mi obcowanie z duchami tych ziem, których nie znałam dotąd. Poznawanie, dotykanie i odczuwanie wszystkimi znanymi mi zmysłami, budzenie w sobie tych, o których sama nie wiedziałam,że je mam, jak i tych, które musiały być uśpione sprawiło mi wielką radość, dodawało śmiałości i siły. I tak już zostało, bo raz obudzone na nowo nie znikają. Trzeba je w sobie pielęgnować. Doceniać i bawić się nimi.

Miejsca Mocy, bo tak należy je nazwać, jak mówi Grzegorz Halkiew – roboczo, choć były wśród nich i takie, które zostały za takowe właśnie uznane, oznaczone – ukazywały różne energie, różne pragnienia i potrzeby. Przewrotne, kapryśne, czasami złośliwe jak małe dziecko domagające się uwagi. I taką uwagę od nas dostawały. Były ukryte miejsca, jak to, które odnalazłam dzięki Tomaszowi. Ukryte przed ludzkim okiem, a czekające na kogoś, kto je obudzi. Miejsce życia. Kolebka jak ze snu, uformowana pod człowieka, a może niekoniecznie należy tutaj mówić o postaci ludzkiej. Tylko energii zamkniętej w małym człowieku. Bicie serca, płynący strumień czystej energii, nie skalanej jeszcze niczym. Cud narodzin, któremu ze wzruszeniem każdy z nas kiedyś się przyglądał.

Miałam wielki zaszczyt poczuć w sposób dawno zapomniany a jednocześnie stały i niezmienny te właśnie siłę. Odwiecznych narodzin.

Zaledwie kilka dni, dla mnie jak jedna chwila, bo czas pozwolił mi się zatrzymać w miejscu. Pozwolił sobie na nieistnienie, abym mogła trwać i trwać otoczona zewsząd tymi cudami.
Czy wrócę kiedyś w te miejsca? Na pewno,
Już stoję w drzwiach…
Już zmysły pracują mocno..
Już serce wybiega do przodu….
A w duszy słyszę słowa…
Wracam do domu

Magdalena Dapczyńska

 

 

Dodaj komentarz